Wielki Odpust Tuchowski

 

Wielkim wydarzeniem w życiu mieszkańców Szynwałdu był odbywający się na początku lipca Wielki Odpust Tuchowski. Kto tylko mógł udawał się do tuchowskiego sanktuarium, gdzie od ponad 400 lat trwa kult Matki Bożej Tuchowskiej.

Dawniej do Tuchowa chodzono pieszo lub jeżdżono furmankami. Piechotą chodzono drogą na "Husową Górę" dziś zwaną ''Husarzową'' w Karwodrzy lub na "łąki". Idąc na łąki należało zatrzymać się i pomodlić przy pomniku zamordowanej przez hitlerowców rodziny Solarzy z Karwodrzy. Na łąkach bliżej Tuchowa można było spotkać tabor cygański.

Kiedy zobaczono wieżę tuchowskiego sanktuarium, klękano i modlono się, stąd wzięła się nazwa "klękane górki". Drogę pokonywało się boso, dopiero przed Tuchowem myło się nogi i zakładało buty. Ci którzy jechali furmankami wybierali drogą na Karwodrzę lub Furmaniec. Były to jednak bardzo ciężkie drogi, błotniste i dziurawe. Furmanki zostawiano w Tuchowie na międzywalu przy Białej. Tam karmiono i pojono konie, niektórzy kąpali się w Białej. Zawsze ktoś zostawał przy koniach, np. jeden szedł na mszę o 9:00, wracał i zmieniał pilnującego, który szedł na sumę.

Obowiązkowo należało iść do spowiedzi, komunii św. i pomodlić się przed cudownym obrazem. Po mszy wszyscy szli na kramy, kawaler musiał kupić swojej dziewczynie serce z piernika, ''kota'' (okrągłe biszkopciki włożone w papierową rurkę i zawinięte jak cukierek w kolorową bibułkę), korale z ciastek lub ustrzelić na strzelnicy kolorowy kwiatek z piór i bibuły. Oczywiście musiała być wata cukrowa i karuzela. Dzieciom kupowano blaszane zegarki, gwizdki, piłeczki na gumce wypełnione trocinami, pierścionki ze szklanym oczkiem, pukawki, drewniane fujarki, gipsowe figurki i wiele innych rzeczy, które trudno opisać. Wielkim smakołykiem dla dzieci była oranżada nazywana "krachla", wata cukrowa lub lody. Starsi zaopatrywali się w słomiane kapelusze. Aby zdobyć fundusze na różne odpustowe cuda, dzieci już kilka tygodni wcześniej zbierały butelki i sprzedawały w skupie.

Można było też zrobić sobie zdjęcie przy wybranym banerze. Jak fotograf pstryknął zdjęcie przed mszą, to po mszy było do odebrania. Była to również czasem jedyna okazja by zrobić sobie zdjęcie rodzinne.

Panował tam niesamowity gwar, gwizdki, fujarki, strzały z kapiszonów i korkowców, śpiew i modlitwy dziadów żebrzących na klasztornych schodach, krzyki kramarzy zachwalających swoje towary. Wielu mieszkańców Szynwałdu oprócz odpustu chodziło do Tuchowa również co tydzień na nowenny.

Obecnie do Tuchowa większość wiernych udaje się samochodami, a niektórzy idą pieszo w pielgrzymce organizowanej od kilku lat przez parafię w Szynwałdzie.

 

Tekst: Piotr Zięba

 

 

........................