Szynwałdzkie kuźnie

 

Kuźnia Stanisława Szczęcha z Kamiennej Góry

 

W Szynwałdzie, podobnie jak w innych miejscowościach od niepamiętnych czasów działały kuźnie. Przez cały rok, a od jesieni do wiosny szczególnie, słychać było dźwięk młotów - raz większych, raz mniejszych.

Kowale mieli dużo roboty bo to były jedyne warsztaty, gdzie można było podkuć konie, zrobić jakieś zawiasy, okucia budowlane, poklepać lemiesze od pługów, zęby od bron, siekiery, motyki itp. Tam też naprawiano wszelkie narzędzia i sprzęty rolnicze, bo prawie w każdym domu było gospodarstwo rolne, były konie. Narzędzia tępiły swoje ostrza i psuły się przy obróbce gliniastej i twardej gleby. Dużo roboty mieli kowale przy produkcji i naprawie wozów drewnianych tzw. żeleźniaków, a tylko takie dawniej były. Do takich wozów trzeba było dorobić obręcze kół, osie i wszelkie metalowe elementy. Wymagało to dużych umiejętności i siły.

Przed kuciem czy też formowaniem metalowego elementu trzeba było go rozgrzać do czerwoności w palenisku z koksem. Żeby uzyskać wysoką temperaturę do koksu dmuchane było powietrze. Kiedy jeszcze nie było prądu to w każdej kuźni były tzw. miechy, czyli taka ręczna sprężarka powietrza robiona przeważnie ze skóry bydlęcej, którą napędzało się ręcznie za pomocą dźwigni. Miechy musiały pracować cały czas i często do tej pracy przychodzili młodzi chłopcy i ''miechowali''. Czasem w ten sposób odrabiali zapłatę np. za naostrzenie siekiery czy noży. Kiedy żelazo rozgrzało się dostatecznie, kowal sam lub z pomocnikiem kuli go na kowadle, aż do uzyskania odpowiedniego kształtu a potem wkładali do wody żeby zahartować.

Przy kuźniach zawsze było gwarno i wesoło. Były konie, które rżały i parskały. Rolnicy spotykali się tam, rozmawiali, radzili się nawzajem. Czasem, gdy coś tam wypili to nawet śpiewy było słychać.

W Szynwałdzie w latach powojennych, do ok. 1970 roku było kilka mniejszych lub większych kuźni. Mieszkańcy Szynwałdu Górnego korzystali też dużo z trzech kuźni które były w Zalasowej, zaraz przy granicy Szynwałdu. Tam też robiono dużo okuć do wozów, bowiem w pobliżu mieszkał Januś Stanisław, który był dobrym stolarzem-kołodziejem. Robił drewniane koła oraz pozostałe elementy wozów drewnianych. W Szynwałdzie również byli tacy fachowcy np. Antoni Kępowicz na Kamiennej Górze robił nawet drewniane kieraty. W Szynwałdzie Górnym wozy drewniane tzw. rafioki, robili bracia Józef i Jan Danik ("Daniki"). Specjalizowali się w kołach, ale robili też całe wozy surowe, które potem trafiały do kowala w celu okucia. Strzegli też tajemnicy wytwarzania kół i jak ktoś przyszedł to często przerywali robotę z tego powodu.

Najbardziej znanymi kowalami w Szynwałdzie byli: Piotr Iwan który pracował ze swoim bratem Mateuszem, Józef Madeja, Stanisław Stańczyk, Stanisław Gawron, Tadeusz Szczęch, Teofil Zięba, Władysław Srebro, Stanisław Micek. Była również rodzina Zegarów gdzie 5 braci trudniło się kowalstwem, byli to: Jan, Tomasz, Tadeusz, Józef i Ludwik. Józef Zegar posiadał kuźnię na Kątach, dziś już nie istnieje, jego syn Tadeusz Zegar również został kowalem.

Do dzisiaj we wsi zachowało się tylko kilka kuźni, już nieczynnych, które można zobaczyć na zdjęciach poniżej.

 

Tekst - Stanisław Podraza

 


Kuźnia Piotra Iwana


 


Kuźnia Tadeusza Zegara


 


Kuźnia Stanisława Szczęcha z Kamiennej Góry