O młynie w Dolcach

 

 

Był styczniowy, mroźny wieczór,
siedliśmy wokół kominka,
szarlotka pachniała w piecu,
aż każdemu ciekła ślinka.

Przyszedł dziadek ze stodółki,
przy kominku, obok szczotki,
zdjął filcoki oraz cułki1,
aż się rozszedł zapach słodki.

Wrzucił szczapę do kominka,
aby w izbie było miło,
kichła babcia, starowinka,
bo ją trochę przydusiło.

- Po coś przywlókł tu te smrody?
- Śmierdzi tutaj jak w oborze!
- Wrzuć do sieni lub pod schody,
bo jak nie, to w ogień włożę!

Babcię mocno to wkurzyło,
wzięła cułki, w piec cisnęła,
ogień trochę przydusiło.
- Koniec z nimi! – wykrzyknęła.

W piecu czarno się zrobiło,
potem głośno zahuczało,
cułki ogniem przetrawiło
i przez komin je wyrwało.

Dziadek zerwał się straszliwie,
roztrzęsionymi rękami,
złapał buty swe troskliwie,
by nie poszły za cułkami.

Odniósł dziadek swe filcoki
i z uśmiechem do nas rzecze:
- Powiem bajkę wam chłopoki,
zanim placek się upiecze.

Przy kominku dziadek spoczął,
sięgnął ręką za pazuchę,
skąd wydobył se ochoczo,
nieodłączną berbeluchę2.

Wciągnął se zdrowego łyka,
oczy mu się zaświeciły,
poruszała mu się grdyka
i do bajki nabrał siły.

Dawno temu, przed wiekami,
ludzie sobie dobrze żyli,
przyjaźnili się latami
i się nigdy nie kłócili.

A że żyli tak, jak trzeba,
w zgodzie z Bogiem i prawami,
dusze zmarłych szły do nieba,
by przebywać z aniołami.

W piekle pusto się zrobiło,
ogień wygasł pod kotłami,
diabłom bardzo się nudziło,
z nudów kłuły się widłami.

Stare diabły chciały drzymać,
ale młode tak się gziły,
że nie dało się wytrzymać,
puste kotły wywróciły.

Aż się zbudził stary Kusy…
- Migiem! Kotły trza zapełnić!
- W piekle nie ma żadnej duszy!
- Szybko! Rozkaz mój wypełnić!

- Jazda wszyscy mi na ziemię,
ciężkim grzechem ludzi kusić!
- Trza złajdaczyć ludzkie plemię,
potem dusze w kotły wrzucić.

Migiem rozpierzchły się diabły po świecie,
zło siać wśród księży, chłopów i pany
i powiem wam, o czym jeszcze nie wiecie,
że jeden był, jakby ciut przytrzymany.

Zwano go Mulik, bo kiedyś w poroże,
ciężką pokrywą od kotła dostał,
był ciut bystrzejszy od osła może,
największym durniem w piekle pozostał.

I miał spłaszczone, co nieco ciemię,
bo w łeb oberwał Mulik za młodu,
a gdyby dzisiaj trafił na ziemię,
w lipcu by szukał na rzece lodu.

Wygnany Mulik snuł się ospale,
myśląc, jak zdobyć dla piekła duszę
i tak pod nosem mamrotał stale:
- Kogoś do piekła zawlec ja muszę!

I szedł diabełek, wzdłuż małej rzeczki,
nagle przystanął z dziwnym uśmiechem,
na widok młodej, pięknej, dzieweczki,
co na odległość pachniała grzechem.

Mulik niezdarnie ku niej podreptał,
o mało nie wlazł w kosz pełen prania,
bo bez pamięci wlepił swe ślepia
w jej śliczną trójkę do oddychania.

Ona, na widok takiej pokraki,
jak w owym czasie każda dziewczyna,
pobiegła ścieżką przez gęste krzaki
do stojącego opodal młyna.

Młyn stał na Dolcach3, nad rzeczką modrą,
co się wśród lasów leniwie wiła,
a przegrodzona wysoką groblą,
piękny i czysty staw utworzyła.

Stanął, rozdziawił japę zdziwioną,
kiedy zobaczył techniki cuda
i myśl mu przemknęła łeb pokrzywioną:
- A może toto zepsuć się uda?

Jak by to koło młyńskie zatrzymać,
to by zabrakło u ludzi chleba,
z głodu zaczęliby Boga przeklinać
i nikt nie poszedłby więcej do nieba.

Złapał więc Mulik oburącz koło,
no i próbował jego zatrzymać,
aż pot rzęsisty zrosił mu czoło,
lecz sił zabrakło, by go utrzymać.

Przy tym mu jeszcze ogon wkręciło,
zawył więc Mulik z bólu żałośnie,
a gdy odbite echo wróciło,
aż się zatrzęsły szyszki na sośnie.

Z trudem wyciągnął z młyńskiego koła
ogon swój, mocno z kłaków obdarty,
rzęsisty pot otarł se z czoła,
z tym młyńskim kołem, to nie są żarty.

Nie dam ja rady koła utrzymać,
muszę innego sposobu użyć,
może tak wodę w rzece zatrzymać,
albo groblę przy młynie zburzyć…

Wskoczył więc Mulik do stawu po szyję,
napił się nieco ze skrzekiem wody
i zaczął wodę zawracać kijem,
a woda jemu sięgała brody.

Lecz woda płynąc, kołem kręciła,
które to skrzypiąc, młyn napędzało,
w kole tym była ogromna siła,
by ludziom chleba nie brakowało.

Dziewczyna widząc, co czart wyprawia,
próbując wodę kijem zawrócić,
święconej wody do stawu wlała,
aby pokrakę z niego wyrzucić.

Mulik, gdy poczuł święconą wodę,
która go w zadek mocno sparzyła,
skulił się w sobie, podciągnął brodę
i poczuł jak go rozpiera siła.

Zawył przeciągle, okrutnie wrzasnął,
zamachał mocno swymi łapami
i z całej siły o groblę prasnął,
która puściła pod jego rogami.

Wzburzona woda szybko spłynęła,
niosąc ze sobą żaby i raki,
a przy tym jeszcze brzeg nadszarpnęła,
aż z hukiem padły przy rzeczce krzaki.

Jeszcze przez chwilę kręciło się koło,
lecz cicho skrzypiąc się zatrzymało
i martwa cisza zapadła wkoło,
oj, będzie chleba tu brakowało.

Ludzie na wieść o tej tragedii,
która to Szynwałd szybko obiegła,
wszyscy pod młyn tłumnie przybiegli,
aby zobaczyć diabelskie dzieła.

Gdy je ujrzeli, się przerazili,
a ich kolana ugięła trwoga,
modląc się, w górę ręce wznosili,
by ich modlitwa doszła do Boga.

Mulik do piekła wrócił ścieszony,
przed Lucyfera stawił się tronem,
oddał mu wszystkie należne pokłony,
no i podłogę zamiótł ogonem.

- Coś ty uczynił?! - Lucyfer wrzasnął.
- Lud nie przeklina, tylko się modli!
Przez łeb Mulika widłami trzasnął.
- Bodaj by ciebie diabli pobodli!

Masował Mulik zbolałe rogi,
po tym, jak dostał berłem przez ciemię,
szef się okazał być bardzo srogi
i wysłał czarta nazad, na ziemię.

- Pójdziesz z powrotem diable na ziemię,
do zepsutego na Dolcach młyna
i będziesz karmił to ludzkie plemię,
a koła w młynie nikt nie zatrzyma.

I zadbasz o to, by piekło cieszyć,
dostarczysz ludziom do syta chleba,
bo syci ludzie znów zaczną grzeszyć
i nikt już więcej nie pójdzie do nieba.

Diabełek nawet nie protestował,
wrócił do młyna, choć nie miał chęci,
zgrzytał zębami, pot ścierał z czoła
i młyńskim kołem mozolnie kręcił.

Pan, gdy to ujrzał, mocno się wkurzył,
widząc, że piekło ma w młynie wtykę,
diabła od koła szybko wykurzył,
a w zamian ludziom dał elektrykę.

Dziś nie ma śladu po owym młynie,
gdzie się historia ta straszna działa
i wiele wody w Dulczy4 upłynie,
jak o niej zapomni osada cała.

Nieraz, w noc ciemną, bezksiężycową,
młyn się wyłania z podmokłej łąki,
przy młynie diabeł ze spuszczoną głową
obraca kołem, puszczając bąki.

Wtem dziadek zamilkł i zasnął chyba,
Jaś mu beretką zasłonił oczy,
babcia zaś pledem grzbiet mu okryła,
jak śpi, to bywa całkiem uroczy.

Ręką skinęła, żebyśmy wstali
i usadziła w izbie, przy stole,
pyszną szarlotkę śmy zajadali,
patrząc przez okno przy tym, na pole.

Wtem wiatr się zerwał, coś zaskrzypiało
i ze zdziwieniem zmarszczyłem czoło,
w dziecięcej głowie tak zaświtało,
pewnie znów diabeł poruszył koło.

 

Piotr Kołodziej i Piotr Zięba

 

 

  1. Cułka - onuca, kawałek tkaniny, którą owijało się stopę, odpowiednik skarpety.
  2. Berbelucha - alkohol własnej produkcji.
  3. Dolce - przysiółek przy drodze na Świniogórę, w obniżeniu terenu, nad rzeką Dulczą.
  4. Dulcza - potok w okolicach Świniogóry, płynący z Zalasowej w kierunku Łęk Górnych.