O Błażeju z Gawrońca

 

 

W jakich czasach historia ta się wydarzyła, dokładnie nikt nie wie, ale było to bardzo dawno temu. Żył i mieszkał w Szynwałdzie, młody chłopak o imieniu Błażej. Nie był on zbyt urodziwy, ale miał dobre serce. Jego siostry i bracia już dawno pozakładali rodziny, a on ciągle szukał swojej drugiej połowy. Gdyby był bogaty, nie byłoby problemu, ale dwa morgi ziemi nie zapewniały mu dostatku. Jego rodzice już dawno odeszli w zaświaty, a on pozostał sam.

Pewnego jesiennego wieczora, zapukała do drzwi jego chaty stara żebraczka. Błażej wpuścił staruszkę do izby, nakarmił i napoił. Żebraczka chciała iść w dalszą drogę, ale Błażej ją zatrzymał.

- Co się będziesz włóczyć po nocy, pościelę ci na piecu, to się dobrze wyśpisz i wygrzejesz - powiedział Błażej.

Rankiem, gdy staruszka się obudziła, Błażej podał jej śniadanie i dał pajdę chleba z serem na drogę. Żebraczka pogrzebała w swoim tobołku, wyciągnęła starą, poniszczoną księgę i dała ją Błażejowi.

- Jesteś dobrym człowiekiem, zostawiam ci tę księgę, ty ją czytaj, ucz się z niej i postaraj się tę wiedzę jak najlepiej wykorzystać. Ja wrócę do ciebie wiosną, zobaczę jak sobie poradziłeś i co zrobiłeś z tą wiedzą.

Błażej całe zimowe wieczory, ślęczał nad księgą i się uczył. Poznawał sposoby jak leczyć ludzi i zwierzęta, jak odpędzać czary i uroki i jak pomagać ludziom w trudnych sprawach. Ani się obejrzał, jak nadeszła wiosna, stopniały śniegi, zakwitły pierwsze kwiaty i przyleciały ptaki. Któregoś dnia, do drzwi jego chaty, zapukała młoda, śliczna dziewczyna.

- Ja jestem tą starą żebraczką, której pomogłeś jesienią i przyszłam po swoją księgę - powiedziała.

Błażej stanął oniemiały na widok tak pięknej dziewczyny. Ta zaś wzięła księgę i odeszła. Błażej zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Z tęsknoty za ukochaną wychudł, zmarniał, jego oczy straciły blask, aż w końcu zamknął chatę, wziął kostur, tobołek i ruszył w świat, aby jej szukać. I tak wędrował od domu do domu, od wsi do wsi, przez kilka lat. Przy okazji leczył ludzi i zwierzęta, odczyniał gusła, uroki. Potrafił zmusić czarownicę, aby oddała skradzione krowom mleko, a nawet złodzieja, aby oddał skradzione rzeczy.

Tak wędrował, aż któregoś dnia spotkał swoją ukochaną. Gdy ją zobaczył, to upadł na kolana i poprosił ją o rękę. Ona się zgodziła i przytuliła go do siebie. Po kilku miesiącach wzięli ślub i wrócili do chaty Błażeja. Tekla, bo takie imię miała żona Błażeja, okazała się być bardzo pracowitą i zaradną kobietą. Wspólnie podnieśli podupadłe gospodarstwo, dokupili ziemi, a wdzięczni Błażejowi za pomoc ludzie, też im dużo pomogli. Wiodło im się dobrze, dochowali się piątki dzieci, a później gromadki wnucząt. Błażej dalej pomagał ludziom i zwierzętom. Doszło do tego, że nawet dzikie zwierzęta i ptaki podchodziły pod ich chatę, a Błażej udzielał im pomocy. Składał złamane skrzydła i łapy, opatrywał rany.

W późnej starości Błażej często spacerował z charakterystycznym czarnym parasolem, który mu służył jako laska. Źli ludzie myśleli, że w tym parasolu nosi diabła i dlatego bali się go zaczepiać. Błażej dożył stu lat, a gdy zmarł to leśne zwierzęta podeszły pod jego chatę, aby go pożegnać. Przyleciało też potężne stado gawronów i usiadło na pobliskiej lipie. Ptaków było tak dużo, że lipa nie wytrzymała ich ciężaru, złamała się i upadła na ziemię. Na pamiątkę tych wydarzeń miejsce to ludzie nazwali Gawroniec, a nazwa ta zachowała się do dziś.

 

Piotr Zięba

 

 

........................